Mit: umierający Facebook
Jednym z ważnych wątków w dyskusji są kolejne problemy Facebooka – zarówno te związane z postępującą ochroną prywatności, jak i wizerunkowe, ponieważ powtarza się o jego „umieraniu”. Oby los zgotował mi taką powolną śmierć jak tej firmie, która przez kolejną ofensywę przechodzi suchą stopą, notując rekordy w liczbie aktywnych użytkowników i doskonałą sytuację biznesową.
Nie wiem, ile miliardów ludzi musi z niego aktywnie korzystać, żebyśmy wreszcie zrozumieli, że może nie jest to platforma „sexy”, ale była i jest pierwszym wyborem, jeśli chodzi o social media, i będzie nim dalej w tym roku.
Konkrety? Zasięgi organiczne faktycznie tam ucierpiały, a będąc bardziej precyzyjnym – wzrosły, ale dzielą się na więcej użytkowników, stron, grup i innych produktów Facebooka. Szukamy zatem winnego – Mark Zuckerberg dokręca mi śrubę, czas na przenosiny gdzieś indziej!
Ale spójrzmy najpierw w lustro. Czy publikujemy treści, które sami chętnie byśmy polubili czy skomentowali? Czy znamy naszych odbiorców i trafiamy w ich potrzeby? To rzadkość. Dziwnym trafem profile merytoryczne i inspirujące, a także przeróżne mikrospołeczności skupione wokół grup mają się wciąż bardzo dobrze. Narzekają głównie Ci, którzy chcieliby mieć telewizyjne zasięgi za darmo, do tego na płaskich i nieciekawych treściach.
Algorytm wyświetlania treści na Facebooku jest najbardziej dopracowanym algorytmem tego rodzaju na świecie. Przechodząc powoli do alternatywnych kanałów, pamiętajmy, że zasięg jest zasięgowi nierówny. Trafność tego, komu Facebook pokazuje nasze treści, jest dużo większa niż trafność zasięgów w dowolnym innym medium. Wynika to z ilości informacji, które zbiera o nas portal. W czym swoją drogą nie ma nic...
- 6 drukowanych wydań magazynu Online Marketing
- Dodatkowe artykuły niepublikowane w formie papierowej
- Dostęp do czasopisma w wersji online
- Dostęp do wszystkich archiwalnych wydań magazynu oraz dodatków specjalnych
- ... i wiele więcej!