Zanim przejdę do styku, to wyznam też, że za samym digitalem to ja już zupełnie nie nadążam. Kiedyś jeszcze próbowałem być na bieżąco, trzymać rękę na pulsie (dzisiaj robią to smartwatche) i orientować się przynajmniej w kluczowych, jak mi się wydawało, trendach. Zapamiętałem sobie, że „owned” „paid” i że CPC, i że SEO, że „micro-moments” itd. (sami widzicie, jak dawno to było). Dotarło do mnie, że Big Data robi się „bigger”, a inteligencja coraz sztuczniejsza – czytaj: mniej toporna. I oczywiście zapamiętałem, że tak jak w laboratoriach (albo w kuchni) ważne są wszelkiej maści lejki – szczególnie ten magiczny: lejek konwersji. A ponieważ jestem z wykształcenia filozofem (niestety), to konwersja kojarzyła mi się wcześniej wyłącznie ze zmianą wyznania (łac. conversio – obrót, zmiana).
I przyznaję, sam stałem się w końcu konwertytą, próbując zmienić wyznanie analogowe na cyfrowe (być może niektórzy potraktują to jednak jako formę prozelityzmu, uznając analogowe życie w offline za rodzaj pogaństwa; nie będę się spierał).
POLECAMY
Konwersja to jednak, jak pokazują nauki społeczne, zmiana o dosyć złożonym charakterze, a konwertyta może kierować się różnorakimi przesłankami do zmiany. I to niejednej.
W moim przypadku było podobnie: najpierw...
- 6 drukowanych wydań magazynu Online Marketing
- Dodatkowe artykuły niepublikowane w formie papierowej
- Dostęp do czasopisma w wersji online
- Dostęp do wszystkich archiwalnych wydań magazynu oraz dodatków specjalnych
- ... i wiele więcej!